poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdanie Powitalne

   Z okazji mojego powrotu na bloga, figurującego obecnie pod nową nazwą hair healer, chciałabym powitać Was małym włosowym rozdaniem. Do przekazania mam trzy saszetki z maską do włosów i serum z olejem z marakui. 



niedziela, 5 czerwca 2016

ŚCIĘŁAM WŁOSY! + Nowa odsłona bloga






   Kiedy zerkam na datę dodania ostatniego wpisu, nie chce mi się wierzyć, że od tego czasu minęło pół roku! A tu proszę - kilka miesięcy zleciało w ekspresowym tempie.

wtorek, 15 września 2015

Dlaczego rezygnuję z regularnego mycia włosów odżywką (no poo)?

   Witam Was ponownie po przeszło tygodniu :) Nie sądziłam, że początek roku szkolnego zacznie się tak pracowicie, że nie będę miała czasu na stworzenie nowego wpisu. Na dodatek zbiegło się to z moją 18-stką i paroma innymi, ważnymi dla mnie wydarzeniami. Tydzień minął jak z bicza strzelił, dlatego nareszcie przychodzę do Was z nowym postem.


   Jak mogłyście zauważyć w poprzedniej NDW, nie myję już włosów za pomocą odżywki. Od dwóch tygodni używam szamponu, wcale nie łagodnego, bo z SLS. Zmiana była dość nagła, ale poprzedziło ją moje długie rozważanie na temat metody no poo. Używając odżywki przez 3 tygodnie, mogłam wyciągnąć wnioski i zdecydować, czy jest sens dalej ciągnąć eksperyment. Co takiego zaobserwowałam przez ten okres czasu? Zacznę od zalet.


  • Włosy mniej się puszą. Choć nadal mają do tego skłonność, to puch jest znacznie ograniczony. Pasma wydają się być bardziej dociążone i zdyscyplinowane.
  • Włosy są bardziej nawilżone. Nie potrzebuję już tony masek i olejków, aby nie były suche. Wystarczy jedna odżywka myjąca i jedna bardziej treściwa, odżywcza. 
  • Mycie włosów zajmuje mniej czasu. Choć odżywkę trzeba dokładnie rozprowadzić, stopniowo zmywać ją, spieniając, a czasami powtórzyć czynność, to i tak zajmuje to mniej czasu niż metoda OMO. 
  • Włosy wizualnie wyglądają lepiej. Pasma suche z natury, które nie są myte detergentami, stają się stopniowo coraz bardziej nawilżone. Wyglądają zdrowo. Są gładkie i mięsiste, pełne życia. Końcówki wolniej się niszczą.
   Brzmi jak idealna pielęgnacja suchych włosów. No cóż, to rzeczywiście może się sprawdzić, ale tylko wtedy, kiedy są suche na całej długości, a skóra głowy się nie przetłuszcza. W przeciwnym razie po paru myciach odżywką pasma przy głowie, jak i sam skalp, stają się potwornie obciążone i odżywka już nie daje sobie z nimi rady. Nie to, że trzeba myć je codziennie - one wyglądają nieświeżo już po wyschnięciu, brak im objętości, zlepiają się w strąki. 

   Dla mnie bynajmniej nie oznacza to, że całkowicie rezygnuję z mycia włosów odżywką. Ostatnio zaczęły wyglądać coraz lepiej. Ograniczyłam ich sztywność i puszenie. Zaczęły lepiej tolerować proteiny, bo stały się bardziej nawilżone. Oczywiście wcale nie mam ochoty biegać z włosami przyklapniętymi jak wyprasowane na głowie, dlatego wprowadzam prostą i przyjemną zmianę - raz odżywka, raz szampon z SLS. Do tej pory, przez minione dwa tygodnie, używałam samego szamponu, ale włosy już zareagowały na zmianę - wizualnie znów wyglądają na bardziej suche. Idę więc przeprosić się z odżywką myjącą. Pod koniec miesiąca znów podsumuję tę metodę mycia i zadecyduję, czy zostanie ze mną na dłużej. 



   Włosy myte normalnie VS odżywką

   Ja widzę dużą różnicę, szczególnie w puszystości pasm. Teraz są zdecydowanie bardziej zdyscyplinowane, gładkie i miękkie, jakby zyskały niższą porowatość ;)


   

niedziela, 6 września 2015

Niedziela Dla Włosów (16): Kallos Algae

 Przeglądając tytuły poprzednich Niedziel zorientowałam się, że nie pokazałam wam efektów po masce Kallos Algae, choć zużyłam ją już prawie do końca. Choć może nie do końca ja - kupiłam ją bratu i głównie to on z niej korzystał. Rok temu zużyłam całe opakowanie i pamiętałam, jak dobrze zmiękczała włosy, a ponieważ mój brat ma włosy grube i sztywne jak ryżowa szczotka, miałam nadzieję, że też staną się miękkie. Niestety, jego włosy nie są podatne na żadne odżywki, tak więc dostałam ją z powrotem ;) Dzisiaj zobaczycie, jak sprawdza się u mnie.

   Włosy zostały dwie godziny przed myciem posmarowane oliwką dla dzieci, a na skórze głowy wylądował Jantar. Będę go teraz używała regularnie, bo biorę udział w akcji Zapuśćmy Się Jesiennie
   Włosy zmoczyłam, nałożyłam Kallosa Algae z łyżeczką miodu i łyżeczką oleju z pestek brzoskwini na 30 minut. Skalp został umyty szamponem Pharmaceris. Na koniec na pasmach na długości rozprowadziłam proteinową maskę Elseve Total Repair Extreme. Wszystko spłukałam, odsączyłam włosy i posmarowałam końcówki eliksirem Elseve. Tak prezentują się kilka godzin po wyschnięciu.


   Czy Wy też macie wrażenie, że końcówki prezentują się najlepiej i wyglądają na najbardziej odżywione? Myślę, że to głównie zasługa eliksiru Elseve, który je wygładził. Moc silikonów :) 
   Włosy, które dostały dzisiaj emolienty, nawilżacze i proteiny wydają się być zadowolone. Nie puszą się pomimo wilgoci (u mnie padał dzisiaj deszcz), są mięsiste i przyjemnie sypkie. Proteiny im nie zaszkodziły - włosy naprawdę je ostatnio pokochały! 

Jak przebiegła Wasza Niedziela? :)

sobota, 5 września 2015

Najlepsze EMOLIENTOWE odżywki i maski dla włosów gęstych, suchych i puszących się - MOI ULUBIEŃCY, część 2

   Czas na drugą część moich emolientowych hitów. Dziś trochę o dwóch drogeryjnych odżywkach - z lepszym i nieco gorszym składem - oraz kultowej masce w litrowym opakowaniu. Zapraszam :)


Kallos Blueberry



   Mój drugi lub trzeci Kallos z kolei. Z początku chciałam wypróbować wszystkie, potem zrezygnowałam z proteinowych. 

   INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Persea Gratissima Oil, Parfum, Vaccinium Myrtillus Extract, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Niacinamide, Calcium Pantothenate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Pyridoxine HCl, Maltrodextrin Sodium Starch, Octenylsuccinate Silica, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone. (08.12.2014) 



   Olej awokado należy do tych cięższych olei, może dlatego maska potrafi dobrze dociążyć moje włosy. Kallosy to takie moje niezbędniki - do emulgowania oleju, jako baza na półprodukty, jako pierwsze O... do ostatniego odżywiania również daje radę, ale w tym celu mam innych ulubieńców. Ta maska sprawdziła się zdecydowanie najlepiej spośród wszystkich rodzajów. Oprócz oleju awokado posiada szereg witamin, ekstrakt z czarnej jagody i kwas cytrynowy wysoko w składzie - będzie miała więc działanie zakwaszające, domknie łuski włosów i wygładzi je. Opakowanie bywa uciążliwe, mokrymi rękami trudno je odkręcić, a także często wyślizguje się z dłoni, polecam więc przerzucić do jakiegoś mniejszego słoiczka. Zapach nie przypomina w ogóle jagody (niestety :c), ale jest przyjemny. No i kosztuje tylko 10 zł za litr. Polecam wypróbować :)



Dove Pure Care Dry Oil



   Jak na drogeryjną odżywkę skład jest naprawdę niezły. Co prawda silikon pojawia się już na trzecim miejscu, ale potem mamy szereg olejków, więc daje radę.


   Odżywkę pierwszy raz użyłam w duecie z szamponem z tej samej serii i byłam zachwycona. Miałam ochotę jechać do sklepu i wykupić cały jej zapas. Potem zapał trochę ostygł, bo uznałam, że to wszystko to zasługa silikonów i oblepiaczy. Pokombinowałam, wypróbowałam ją w różnych zestawieniach i doszłam do wniosku, że bądź co bądź to bardzo dobra odżywka. Nie czyni u mnie żadnego puchu, pięknie wygładza, zmiękcza, jednocześnie pozostawia włosy sypkie - nawet jeśli to wszystko przez silikony, to dlaczego miałabym jej nie używać? Cena trochę odstrasza, bo normalnie kosztuje 20 zł, ale da się dorwać w promocji. Ma ciężki, orientalny zapach, który mnie akurat drażni, ale na włosach pozostaje w miarę subtelny. Opakowanie to miękka tuba, wygodna i ułatwiająca korzystanie z produktu. Podsumowując - naprawdę dobra odżywka, szczególnie na większe okazje. Jak raz się sprawdzi, nie będziecie chciały używać niczego innego ;)


Elseve Magiczna Moc Olejków


   Tutaj raczej odpuszczę sobie wychwalanie składu, bo właściwie nie ma na co zwracać uwagi. Parę olejków i ekstraktów, podejrzewam, że w śladowych ilościach. Ale świetnego działania jej odmówić nie można.


   Jest to mój najnowszy nabytek, nie zużyłam jej jeszcze do końca, ale już mogę powiedzieć, że to kolejny świetny kosmetyk dla suchych włosów. Pierwsza w oczy rzuca się kremowa konsystencja z mnóstwem maleńkich, złotych drobinek, o cudnym zapachu - już samo to zachęca do jej używania. Spłukuje się bezproblemowo, niestety wraz z wodą spływają do odpływu te piękne drobinki :( Pozostawia włosy niczym po dobrej masce, wygładzone, mięsiste, odżywione - a nakładam ją dosłownie na dwie minuty. Czasem na małe problemy z dociążeniem wierzchniej warstwy włosów. Najlepiej sprawdza się oczywiście w duecie z paroma kropelkami oleju, albo z maseczką nałożoną jako pierwsze O. 


   To by było na tyle. Na koniec spytam tradycyjnie - znacie te odżywki? :)


środa, 2 września 2015

Akcja: zapuśćmy się jesiennie!

   U Ewy z bloga Włosy Na Emigracji właśnie ruszyła trzymiesięczna akcja Zapuśćmy się jesiennie. Tak się składa, że ja również postanowiłam wziąć w niej udział.


   Do końca listopada zamierzam pracować nad tempem porostu włosów. Moje pasma rosną w miarę szybko, około 2 centymetry miesięcznie. Zaczynając z wynikiem 82 cm, pragnę osiągnąć 90 cm pod koniec akcji. Mam nadzieję, że mi się uda :)

   Co będę w tym celu stosowała?



   Głównie będzie to wcierka Jantar, nakładana godzinę przed każdym myciem i połączona z długim, delikatnym masażem skóry głowy oraz w minimalnych ilościach po myciu. Używałam jej już, sprawdziła się i oczekuję pozytywnych rezultatów.

   Dodatkowe przedsięwzięcia:
  • od tygodnia łykam suplement diety, który ma w składzie biotynę (oraz kilka innych mile widzianych składników, takich jak witamina E czy cynk).
  • zamierzam nieregularnie popijać skrzypokrzywę i drożdże. Wielokrotnie próbowałam przeprowadzać u siebie kuracje, lecz przez roztargnienie zdarzało mi się zapominać o codziennych porcjach. Nigdy nie trwała ona dłużej niż tydzień :D Dlatego nie narzucam sobie regularnego stosowania, będę piła, kiedy akurat mi się przypomni, ale na pewno minimum trzy razy w tygodniu każde z nich.
  • wprowadzę do jadłospisu więcej świeżych warzyw i owoców. Do szkoły na pewno będę zabierać sałatki skropione olejem lnianym bądź oliwą z oliwek. Częściej będę też podgryzać orzechy i nasiona.
   Zaczynam już od jutra.
   Was również serdecznie zachęcam do wzięcia udziału w akcji. Zgłosiło się naprawdę mnóstwo dziewczyn, a wspaniale będzie na koniec porównywać swoje wyniki i cieszyć się razem z przybyłych centymetrów.
   A jeśli już bierzecie udział w akcji - powodzenia, trzymam kciuki! :*


niedziela, 30 sierpnia 2015

Niedziela Dla Włosów (15): mleczko kokosowe i podcięcie końcówek

   Pielęgnacja moich włosów zrobiła się ostatnio nieco... nudna. Odkąd myję je odżywką, schemat przebiega wciąż tak samo i zaczęłam naprawdę tęsknić za małymi włosowymi eksperymentami ;) Dlatego dzisiaj specjalnie sięgnęłam po nowość, która  nigdy wcześniej na mojej głowie nie gościła. Mowa tutaj o mleczku kokosowym.

   Zdjęcie warkocza, które widzicie poniżej, to właśnie cudowny efekt mięsistych i pełnych objętości włosów, jaki uzyskałam dzięki temu składnikowi.


Ale zacznijmy od początku :)
   Początek miał miejsce wczoraj, kiedy to wygrzebałam z kuchennej szafki puszkę kokosowego mleczka. Pamiętając czasy, kiedy to olej kokosowy pozostawiał moje włosy suche jak miotła i sterczące na wszystkie strony, pomyślałam, że czas dać mu drugą szansę. Tym bardziej, że włosy ostatnio mnie zaskakują - między innymi zaczęły lubić proteiny, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.


   Mleczko zostało wymieszane z łyżką miodu i nałożone na suche włosy oraz skórę głowy na 3 godziny. Posklejało włosy tak, że zaczynałam się trochę obawiać, ale kiedy zemulgowałam je  dwukrotnie Kallosem Algae, wszystko ładnie się spłukało. Miałam wrażenie, że skóra głowy jest niedomyta, więc sięgnęłam po szampon aloesowy Cien i spieniłam dosłownie kroplę na włosach przy głowie. Po tym posmarowałam tylko końcówki eliskirem Elseve i pozostawiłam do wyschnięcia.


   No i stał się cud :D 
  Nie chcę się rozpisywać, więc ujmę to w jednym zdaniu - są idealnie miękkie, nawilżone i mięsiste w dotyku, puchu zero, sztywności zero, dociążone, ale zachowały objętość. Jestem zachwycona. Jeśli macie taką możliwość, koniecznie wypróbujcie mleczko kokosowe na swoich włosach! 
   
   Jak zapowiedziałam, tak zrobiłam - pożegnałam się z aż 5 centymetrami końcówek i dobrze mi z tym. Nie były zniszczone ani rozdwojone, ale od pewnego czasu włosy nie chciały się układać (choć ich kondycja była nienaganna). Końce zostały też lekko wycieniowane i nabrały przyjemnej lekkości. Są też bardzo gęste, w warkoczu układają się w zabawny pęczek. W obwodzie - 11 cm. Na drugi dzień nieco boleśnie odczułam stratę długości, ale uznałam w końcu, że jeśli dzięki temu włosy wyglądają lepiej, to nie ma czego żałować :)