Pielęgnacja moich włosów zrobiła się ostatnio nieco... nudna. Odkąd myję je odżywką, schemat przebiega wciąż tak samo i zaczęłam naprawdę tęsknić za małymi włosowymi eksperymentami ;) Dlatego dzisiaj specjalnie sięgnęłam po nowość, która nigdy wcześniej na mojej głowie nie gościła. Mowa tutaj o mleczku kokosowym.
Zdjęcie warkocza, które widzicie poniżej, to właśnie cudowny efekt mięsistych i pełnych objętości włosów, jaki uzyskałam dzięki temu składnikowi.
Ale zacznijmy od początku :)
Początek miał miejsce wczoraj, kiedy to wygrzebałam z kuchennej szafki puszkę kokosowego mleczka. Pamiętając czasy, kiedy to olej kokosowy pozostawiał moje włosy suche jak miotła i sterczące na wszystkie strony, pomyślałam, że czas dać mu drugą szansę. Tym bardziej, że włosy ostatnio mnie zaskakują - między innymi zaczęły lubić proteiny, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.
Mleczko zostało wymieszane z łyżką miodu i nałożone na suche włosy oraz skórę głowy na 3 godziny. Posklejało włosy tak, że zaczynałam się trochę obawiać, ale kiedy zemulgowałam je dwukrotnie Kallosem Algae, wszystko ładnie się spłukało. Miałam wrażenie, że skóra głowy jest niedomyta, więc sięgnęłam po szampon aloesowy Cien i spieniłam dosłownie kroplę na włosach przy głowie. Po tym posmarowałam tylko końcówki eliskirem Elseve i pozostawiłam do wyschnięcia.
No i stał się cud :D
Nie chcę się rozpisywać, więc ujmę to w jednym zdaniu - są idealnie miękkie, nawilżone i mięsiste w dotyku, puchu zero, sztywności zero, dociążone, ale zachowały objętość. Jestem zachwycona. Jeśli macie taką możliwość, koniecznie wypróbujcie mleczko kokosowe na swoich włosach!
Jak zapowiedziałam, tak zrobiłam - pożegnałam się z aż 5 centymetrami końcówek i dobrze mi z tym. Nie były zniszczone ani rozdwojone, ale od pewnego czasu włosy nie chciały się układać (choć ich kondycja była nienaganna). Końce zostały też lekko wycieniowane i nabrały przyjemnej lekkości. Są też bardzo gęste, w warkoczu układają się w zabawny pęczek. W obwodzie - 11 cm. Na drugi dzień nieco boleśnie odczułam stratę długości, ale uznałam w końcu, że jeśli dzięki temu włosy wyglądają lepiej, to nie ma czego żałować :)
a ja w dalszym ciągu zachwycam się Twoimi włosami :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy również nie pokochały oleju kokosowego. To może chociaż mleczko kokosowe polubią? Bo uwielbiam zapach kokosa i aż byłam zawiedziona, gdy okazało się, że ten olej nie jest dla mnie ;(
OdpowiedzUsuńale piękne grubaski <3
OdpowiedzUsuńOd samego początku kiedy tu trafiłam zachwycam się Twoimi włosami, ale teraz widzę jakie są grube w tym warkoczu, to mega zazdroszczę <3 Moje są cienkie i rzadkie, ale niestety nic na to nie poradzę, takie geny.
OdpowiedzUsuńAle piękne, grube włosy <3
OdpowiedzUsuńSą teraz idealne <3 marzę o takim grubym warkoczu, szkoda, że to nierealne :D
OdpowiedzUsuńU mnie podobny efekt daje jogurt naturalny ;).
Mleczko kokosowe... Aż muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńJeej ! jakie piękne włosy ! Są dla mnie ideałem : ))
OdpowiedzUsuńGratulacje... szczęściaro ! : )
Muszę koniecznie wypróbować mleczko kokosowe :D
OdpowiedzUsuńCudowny efekt <3 Chyba dzisiaj kupię mleczko kokosowe :D Zazdroszczę takiej objętości w warkoczu ;)
OdpowiedzUsuńTwoje włosy są idealne... nie mogę się napatrzeć! :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie wyglądają! A warkocz taki grubaśny :O
OdpowiedzUsuńPiękne włosy i wspaniała długość ;) widać, że są rozpieszczane
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tak pięknych włosów :) u mnie mleczko kokosowe się nie spisało jako płukanka ale wypróbuję przed myciem jak ty :)
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie! :D Czasem używam, więc przy najbliższej okazji wyląduje na włosach :)
OdpowiedzUsuńPrezentują się bosko! :) Ja też ostatnio wypróbowałam mleczko, ale bez miodu i za krótko trzymałam...efekt jednak i tak mi się podobał :)
OdpowiedzUsuń