niedziela, 30 sierpnia 2015

Niedziela Dla Włosów (15): mleczko kokosowe i podcięcie końcówek

   Pielęgnacja moich włosów zrobiła się ostatnio nieco... nudna. Odkąd myję je odżywką, schemat przebiega wciąż tak samo i zaczęłam naprawdę tęsknić za małymi włosowymi eksperymentami ;) Dlatego dzisiaj specjalnie sięgnęłam po nowość, która  nigdy wcześniej na mojej głowie nie gościła. Mowa tutaj o mleczku kokosowym.

   Zdjęcie warkocza, które widzicie poniżej, to właśnie cudowny efekt mięsistych i pełnych objętości włosów, jaki uzyskałam dzięki temu składnikowi.


Ale zacznijmy od początku :)
   Początek miał miejsce wczoraj, kiedy to wygrzebałam z kuchennej szafki puszkę kokosowego mleczka. Pamiętając czasy, kiedy to olej kokosowy pozostawiał moje włosy suche jak miotła i sterczące na wszystkie strony, pomyślałam, że czas dać mu drugą szansę. Tym bardziej, że włosy ostatnio mnie zaskakują - między innymi zaczęły lubić proteiny, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.


   Mleczko zostało wymieszane z łyżką miodu i nałożone na suche włosy oraz skórę głowy na 3 godziny. Posklejało włosy tak, że zaczynałam się trochę obawiać, ale kiedy zemulgowałam je  dwukrotnie Kallosem Algae, wszystko ładnie się spłukało. Miałam wrażenie, że skóra głowy jest niedomyta, więc sięgnęłam po szampon aloesowy Cien i spieniłam dosłownie kroplę na włosach przy głowie. Po tym posmarowałam tylko końcówki eliskirem Elseve i pozostawiłam do wyschnięcia.


   No i stał się cud :D 
  Nie chcę się rozpisywać, więc ujmę to w jednym zdaniu - są idealnie miękkie, nawilżone i mięsiste w dotyku, puchu zero, sztywności zero, dociążone, ale zachowały objętość. Jestem zachwycona. Jeśli macie taką możliwość, koniecznie wypróbujcie mleczko kokosowe na swoich włosach! 
   
   Jak zapowiedziałam, tak zrobiłam - pożegnałam się z aż 5 centymetrami końcówek i dobrze mi z tym. Nie były zniszczone ani rozdwojone, ale od pewnego czasu włosy nie chciały się układać (choć ich kondycja była nienaganna). Końce zostały też lekko wycieniowane i nabrały przyjemnej lekkości. Są też bardzo gęste, w warkoczu układają się w zabawny pęczek. W obwodzie - 11 cm. Na drugi dzień nieco boleśnie odczułam stratę długości, ale uznałam w końcu, że jeśli dzięki temu włosy wyglądają lepiej, to nie ma czego żałować :) 





16 komentarzy:

  1. a ja w dalszym ciągu zachwycam się Twoimi włosami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje włosy również nie pokochały oleju kokosowego. To może chociaż mleczko kokosowe polubią? Bo uwielbiam zapach kokosa i aż byłam zawiedziona, gdy okazało się, że ten olej nie jest dla mnie ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Od samego początku kiedy tu trafiłam zachwycam się Twoimi włosami, ale teraz widzę jakie są grube w tym warkoczu, to mega zazdroszczę <3 Moje są cienkie i rzadkie, ale niestety nic na to nie poradzę, takie geny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Są teraz idealne <3 marzę o takim grubym warkoczu, szkoda, że to nierealne :D
    U mnie podobny efekt daje jogurt naturalny ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Mleczko kokosowe... Aż muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeej ! jakie piękne włosy ! Są dla mnie ideałem : ))

    Gratulacje... szczęściaro ! : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę koniecznie wypróbować mleczko kokosowe :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny efekt <3 Chyba dzisiaj kupię mleczko kokosowe :D Zazdroszczę takiej objętości w warkoczu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje włosy są idealne... nie mogę się napatrzeć! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepięknie wyglądają! A warkocz taki grubaśny :O

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne włosy i wspaniała długość ;) widać, że są rozpieszczane

    OdpowiedzUsuń
  12. Zazdroszczę tak pięknych włosów :) u mnie mleczko kokosowe się nie spisało jako płukanka ale wypróbuję przed myciem jak ty :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przekonałaś mnie! :D Czasem używam, więc przy najbliższej okazji wyląduje na włosach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Prezentują się bosko! :) Ja też ostatnio wypróbowałam mleczko, ale bez miodu i za krótko trzymałam...efekt jednak i tak mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń